czwartek, 27 listopada 2014

HOT or NOT, czyli...

...powrót po latach do początków lingwistycznego hobby.

DuoLingo nie było pierwszą stroną, na której codziennie pakowałam język - powiedzmy, że moją przedmową do wkroczenia na ścieżkę poliglotyzmu było Busuu. Tam poznałam pierwsze hiszpańskie słówka i nawiązałam rozmowy w obcych narzeczach. Zbierałam jagódki, poprawiałam teksty osób uczących się polskiego, wszystko było pięknie i ślicznie, jednak w pewnym momencie zaprzestałam - już nie pamiętam, czy miałam kryzys w nauce, ale na pewno zmęczyła mnie ilość materiałów przeznaczonych dla VIPów i bzdetne animacyjki do ogródka wyświetlającego się na profilu, które po prostu swoją ilością irytowały.

Naszła mnie nostalgia i po latach odkurzyłam swoje konto. Czy strona zmieniła się na lepsze?

CO JEST "HOT":
 Czat z nejtiw spikerami. Na Busuu jest masa chętnych do konwersacji i świadomych, że jesteśmy tu głównie po to, by się uczyć (kiedyś rozmowa z nejtiwem na temat obrazka była ćwiczeniem koniecznym do ukończenia działu). Czat udostępnia różne dziwne klawiatury oraz grzecznościowo-dyskusyjne zwroty w wybranym języku. Jeżeli nie masz ochoty na pogaduszki, możesz oczywiście zmienić status profilu.
 Jasne, że na czatach zdarzają się i dziwacy - pięć lat temu plagą byli arabscy użytkownicy, którzy zaczepiali młode panny i zachęcali je do rozpoczęcia gorącego romansu (jeden mi nawet proponował, że opłaci mi bilet lotniczy i będzie mnie utrzymywał przez cały pobyt). Obecnie na takich amantów nie trafiłam (może jestem za stara?) i stwierdzam, że busosowski czat to najlepsze, co ta strona ma do zaoferowania.

Zadanka domowe. Zarejestrowani mają możliwość wykonywania ćwiczeń pisemnych, które następnie poprawiają i oceniają inni użytkownicy. Pomysł fajny, na pewno zmusza do tego, by na chwilę przysiąść i pomyśleć. Gorzej, że prac jest wiele, ale korektorów mało, więc co rusz będziesz dostawać od strony powiadomienie, że X napisał pracę w języku Y, nie bądź świnia i popraw (co z tego, że nie uczysz się akurat tego narzecza). Byłam na stronie ledwo dwie minuty, i już dostałam pięć takich zleceń.

Dobrzy lektorzy. Nagrań dźwiękowych jest dużo, są czytane czysto i wolno (czasami wręcz za wolno).

CO JEST "NOT":
 Układ strony. To niewiarygodne, ale już wcześniej średnio czytelne Buusu stało się jeszcze mniej intuicyjne. Nie wiem, może nowi użytkownicy dostają jasną instrukcję na dzień dobry i nie mają żadnych problemów z poruszaniem się po serwisie, ja jednak mam z tym spore problemy. Dlaczego zniknęło drzewko nauki, które w swojej prostocie budowy cepa pokazywało, na jakim jesteś poziomie i które lekcje przerobiłeś?

 VIPowski dywan. Wiadomo, nic w życiu nie ma za darmo, i nie mam problemów z tym, że strony językowe blokują część treści z myślą o zarobku. Rzecz w tym, by rozdzielić to tak, by użytkownicy z wężem w kieszeni nie czuli, że zjadają ochłapy. Busuu nie tylko rzuca ochłapy, ale jeszcze podbiera je z miski.
 Kiedy zaczynałam swoją przygodę z tym serwisem, także była zawartość "Premium" - dotyczyła ona większości lekcji gramatycznych oraz nagrań przykładowych zdań w ćwiczeniach (był sam tekst). Rzecz jak najbardziej do przeżycia. Co mamy dziś? Hiszpański A1, lekcja 3: "Where?" zawiera pięć części. Słówka i ćwiczenie z pisania są darmowe, dwa zagadnienia gramatyczne i "voice speaking" są dla właścicieli profili z przyciemnionymi szybami. Sprawdzam słówka, na plus stwierdzam, że lektor przy zdaniach jest teraz dostępny dla przeciętnych śmiertelników, ćwiczenie z tekstem nie jest już odrębnym segmentem, a zostało wcielone do poznawania słówek (został także uszczuplony, zniknęły pytania do tekstu). Uwaga uwaga, teraz najlepsze: niegdyś darmowy test sprawdzający przyswojenie materiału jest P Ł A T N Y.
Rozumiem całą resztę, rozumiem, że czerwony dywan jest rozkładany przed gramatyką, nagrywaniem wymowy, esejami pisanych na temat obrazków/filmików, aplikacją mobilną, dostępem do nauki więcej niż czterech języków, kursem "Travel"/"Business" (cokolwiek by to nie było), bankiem słownictwa, materiałem ze strony na PDF, końcowym egzaminem udowadniającym, że ablujesz na poziomie A1 i innymi. Ale że zablokowano kręgosłup lekcji, mini-test pozwalający się sprawdzić!... Wow. Po prostu wow.
 Może histeryzuję i się czepiam. Wiele stron językowych wymaga w zasadzie niewielkiej opłaty za pełny dostęp, może więc warto wyłooWHAAAAAT?! 300 złotych za rok nauki?! 500 zł za dwa lata?! 60 zł za miesiąc?!
To...! To...! ...To bardzo dużo monet. Bardzo dużo jak na serwis z reklamą "Ucz się języków przez internet zupełnie bezpłatnie!".

Cześć, wychodzę, piszcie do mnie na Berdyczów drobnym pismem i bez znaczka. Może i pięć lat temu Busuu było świetną stroną dla poliglotów bogatych w chęci i pracowitość, dzisiaj to sensowna zabawa tylko dla bogatych - a i tak, gdybym miała luzem latające po kieszeni trzysta złociszy, wolałabym je zainwestować w kurs języka obcego, gdzie moją pracę będzie sprawdzać wykształcony ku temu pracownik, a nie inni użytkownicy-amatorzy (jeżeli im się będzie akurat chciało). Jedyna rzecz, dla której warto mieć tam konto, to czat.

Skoro jesteśmy w temacie rozczarowania stronami do nauki języków obcych, sięgnijmy po lepsze pod niemal każdym względem Duolingo. Wykluł się wreszcie tak długo oczekiwany szwedzki! Wykluwał się i wykluwał, przez jakieś dwa tygodnia datę otwarcia kursu przekładano na dzień następny, wreszcie wygramolił się z tej skorupki. Niestety, rzecz jest jeszcze niedopracowana - lektor jest okropny (duża wada zważywszy na fakt, że wymowa szwedzka jest bardzo trudna i nieregularna!), nie ma specjalnych znaków przy wpisywaniu odpowiedzi. Zaczynam trzeci szczebelek, merytorycznie jest na razie w porządku (choć wyjaśnienie "a/the" mogło pojawić się wcześniej).

Z lepszych wieści: w będącym w stanie beta irlandzkim lekcje zostały uzupełnione o nowe słówka, w pierwszej połowie grudnia pojawi się turecki - miejmy nadzieję, że bez opóźnień i z lepszym startem niż skandynawskie narzecze. Tuż za nim węgierski (także przewidywany na koniec tego roku), niespodziewanie pojawiło się błyskawicznie rozwijające esperanto (luty 2015). Powolutku rozwijają się rosyjski (za dokładnie rok!), ukraiński, polski i rumuński. Nadwiślańskiej mowy będzie się można uczyć już w 2021...

Z wyrazami szacunku
Kazik

1 komentarz:

  1. Nie wiem, dlaczego nie wiedzialam wczesniej, ze masz bloga, ale teraz juz wiem i strrrasznie mi sie tu podoba. Lubie merytoryczne notki :)

    OdpowiedzUsuń