środa, 5 listopada 2014

Haaalo, tu jest podręcznik, gdzie lezie!, czyli...

...parę trików, coby się skupić.

To jedna z moich największych bolączek przy nauce - niemożność skoncentrowania się. Mam problemy ze skupieniem się na jednym zadaniu, próbuję robić milion rzeczy na raz, tu sprawdzę słówka z języka X, w połowie ich powtarzania zerkam na reguły gramatyczne w języku Y, ale przeplatając to z przepisywaniem fiszek. Mój ból egzystencjalny zostaje stłumiony (bo ma się w końcu to poczucie, że wzięło się dzień pełną garścią i przygotowało tyyyyyle rzeczy!), ale w ostatecznym rozrachunku okazuje się, że porządnie utrwalone nie jest nic i trzeba połowę zaczętych zadań zaczyna od początku.

Jeszcze nie rozgryzłam, jak poradzić sobie z tym problemem (jest zadziwiająco mało polskiej literatury w tym temacie), eksperymentuję metoda po metodzie i mam nadzieję, że dzięki solidnej pracy sobie poradzę (ćwiczenie na dziś: nie wstawać i nie włączać innych stron, dopóki nie skończę tej notki).

1. NIE ŚPIEWAM, NIE TAŃCZĘ, WIZUALIZUJĘ POMARAŃCZE
To była pierwsza metoda, z jaką się spotkałam, niech więc ma ten zaszczyt otwierania listy.

Zamykamy oczy i wyobrażamy sobie pomarańczę. No pomarańcza pierwsza klasa. Cały trik polega na tym, żeby o niej nie myśleć, nie opisywać ją słowami, a włączyć czyste wrażenia i doznania - wyobrażam sobie, ale nie myślę. Przypominamy sobie, jaka jest faktura tego owocu, jaki ma ciężar, gdy się go weźmie do ręki, jak pięknie pachnie, jaki jest soczysty, jak sok się lepi na palcach... Zwieńczeniem ćwiczenia jest ponoć dojście do takiego stanu, w którym "kładziemy" na swojej głowie tę wyimaginowaną pomarańczę, a oszukany mózg jest święcie przekonany, że ona faktycznie tam jest i wysyła do skóry stosowne informacje na ten temat. Nigdy nie udało mi się tego osiągnąć, ale samo ćwiczenie faktycznie pozwala się wyciszyć i skupić.

(Nie, nie wiem, dlaczego akurat pomarańcza, może autor metody szczególnie lubi. Myślę, że spokojnie zadziała z każdym owocem.)

2. DZWONEK W TELEFONIE NA OBIAD
Codziennie będę powtarzał haitański, na opuściłem się, no nie ma bata, systematyczność musi być - no siadam, siedzę i śledzę podręcznik. "Bčf ", ale wiele "bčf " to"bčf yo"... Oho, czy to nie słodkie piknięcie przychodzącej wiadomości na FB? Szybciutko sprawdzę, szybciutko odpiszę, szybciutko sprawdzę tablicę... Nie, dobra, zaraz, jakie będzie najdosłowniejsze tłumaczenie "chen moun nan"... O rety, zupełnie zapomniałem załadować sobie nowy odcinek "Plebani"! Ten link nie działa, tu trzeba mieć konto premium, o, ładuje się, "sa se bon!", że tak sobie zakrzyknę z haitańska, a właśnie, miałem go przecież powtarzać, już już.. tylko zażyję swoją dzienną dawkę śmiesznych kotów z Internetu.

Łatwo o rozproszenie w trakcie nauki i bzdurne przekonanie, że się siedziało nad książką cały wieczór, a do głowy nic nie weszło, bo przez większość czasu coś musiało TERAZ, NATYCHMIAST odciągnąć nas od wkuwania. Wstęp długi, a metoda prosta - ustalamy, jak zwykle, że teraz będę siedział i się uczył, po czym nastawiamy komórkę/budzik/stoper/minutnik na jajka, cokolwiek, co czas mierzy i wydaje dźwięki. I przez te pięć, dziesięć, dwadzieścia minut siedzimy przy pracy, i nic nas nie obchodzi, że Facebook wyje, że dzwoni telefon, że zapomnieliśmy podlać kwiatka. Po wyznaczonym czasie robimy sobie 5-10 minutową przerwę, w trakcie której załatwiamy wszystkie próbujące nas zgnębić sprawy, nie wcześniej.
Kilka uwag. Po pierwsze, nie kontrolujemy tego czasu, nie patrzymy ciągle na komórkę, ile jeszcze tej tortury. Jak zapiszczy, to zapiszczy, odruchowe sprawdzanie czasu to też przeszkadzajka. Po drugie, nie ma sensu rzucać się na głęboką wodę, lepiej sprawdzić, jak dajemy sobie radę z dziesięcioma minutami takiej dyscypliny, i z czasem zwiększać ten czas. Po trzecie, jeżeli martwisz się, że znowu zapomnisz o przypomnianych sobie w trakcie nauki rzeczach, po prostu przygotuj sobie małą karteczkę, na której będziesz je zapisywał.

3. SŁOWA, SŁOWA, SŁOWA W AKAPICIE
Tę metodę poznałam podczas uczenia chłopca z ADHD i bezbłędnie działała za każdym razem, gdy trzeba było zapobiec jego nadaktywności.

Przeczytaj akapit, treść nieważna. Następnie policz znajdujące się w nim słowa. Policz je jeszcze raz, dla pewności. Zrób tak z kolejnym akapitem. I jeszcze jednym. Aż poczujesz, że faktycznie jesteś wyciszony i gotowy do pracy.
To właściwie tyle. Jeżeli z czasem zadanie staje się za proste, po prostu zwiększamy liczbę akapitów, w których za jednym podejściem trzeba zliczyć wszystkie wyrazy. Osoby na poziomie hard po pewnym czasie potrafią określić niemal bezbłędnie liczbę słów tak na oko, a na moim wyżej wspomnianym podopiecznym słowa przestały robić wrażenie, zaczął liczyć litery.

4. YEEEEY, GRY TIME!
Punkt sponsorowany przez moją małą miłość do wszelkich gier planszowych.

Wiadomo, nie każdy lubi (chociaż różnorakich gier jest tyyyyyyle, że muj jej!, chyba każdy znajdzie coś dla siebie!). Ale warto przypomnieć, że to, co nam podsuwano w dzieciństwie do rozwijania się, na pewno nie zaszkodzi na stare lata. Stare, dobre memo, z nowszych sprawdza się Totem (wydaje się, że ilość dźwięków generowana przez uczestników nie sprzyja ćwiczeniu koncentracji, ale wierzcie mi, jak chcecie wygrać, musicie się solidnie skupić!), szachy w formie wszelakiej. Także Internet oferuje od groma flashowych gier na ćwiczenie umysłu. Na krakowskich Targach Edukacji miałam okazję zapoznać się z ofertą strony "BrainMax" poświęconej ćwiczeniom na mózg (bardzo podobała mi się gra na koncentrację polegająca na karmieniu cukierkami duszków obijających się po ekranie). Zachęcam do zapoznania się, bo zawartość jest bardzo solidna - niestety, płatna, jednak abonament jest stosunkowo niedrogi, a pierwszy miesiąc próbny - gratis.

Skoro jesteśmy w temacie, dorzucę rozgrzewkę z kostkami - dobre ćwiczenie, gdy nie mamy za wiele czasu, a robota czeka. Rzucamy trzema kostkami na raz i gdy tylko wypadną oczka, błyskawicznie zakrywamy je dłonią. Odkrywamy ją dosłownie na pół sekundy, jedno tycie zerknięcie, i zapisujemy wyniki. Jeżeli poprawnie zapamiętamy poszczególne wartości kostek, dokładamy kolejną. Ćwiczenie szybkie, konkretne i zmusza mózg do nagłej pracy na najwyższych obrotach. Z niewyjaśnionych dla mnie powodów, statystycznie najlepsze wyniki osiągają w tej grze gimnazjaliści.

Doczytaliście do końca? Przyznaję, że często sama w swym rozproszeniu rzucam dany tekst w połowie. Nic to, wciąż nad tym ćwiczymy - z przyjemnością donoszę, że udało mi się napisać tę notkę bez zajmowania się innymi rzeczami, juhu! Jest nadzieja!


Z wyrazami szacunku
Kazik

PS Haitańskie słówka i zdania znalezione na stronie Haitian Creole.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz