sobota, 30 września 2017

A resztę znaków to co, ptaszki zjedzą?, czyli...

...komentarz do ostatniej zmiany na Twitterze.

Wydawałoby się, że portal społecznościowy opierający się na trzymaniu naszych wypowiedzi na krótkim łańcuchu limitu nie może zdobyć większej popularności. A jednak Twitter stał się wszechobecnym narzędziem, który ceni się za zwięzłość i szybkość przekazywania informacji – czy to w kontaktach celebrytów z fanami, czy podczas spontanicznych protestów polityczno-społecznych. Toteż nic dziwnego, że gdy 26 września zwiększono limit znaków z 140 do 280, Internet zalały memy ukazujące nowe tweety jako wodolejcze eseje i głosy krytyki pytające „ale po co”. A przyczyną zmian były języki.

Twitty mają to do siebie, że trzeba się przy nich często nieźle nagimnastykować, by się zmieścić – zrezygnować z nacechowania emocjonalnego, znaleźć synonim, wyselekcjonować informację, którą tak naprawdę przekazać, zastąpić parę słów jednym hashtagiem. Ci, którzy potrafią zgrabnie wykorzystać formę tweeta w celach humorystycznych, mogą liczyć na wierne grono obserwujących. O ile mówimy o użytkownikach języków wykorzystujących alfabety, np. angielskiego, francuskiego, polskiego, tajskiego, perskiego, gruzińskiego. Tego problemu nie mają piszący po japońsku, chińsku czy koreańsku. Wg statystyk opublikowanych na blogu Twittera, tweet po angielsku zawiera średnio 34 znaki, japoński – 15. Zaledwie 0,4% postów japońskich osiągało określony do tej pory limit, w przypadku tych pisanych po angielsku aż 9%. Fajnie, gdy ktoś tak dobrze posługuje się językiem na tyle dobrze, by bez problemy przeformułować i zawęzić swoją myśl – gorzej, gdy tego nie potrafi, i albo się złości, bo nie powiedział tego, co chciał, albo po prostu kasuje swoją wiadomość. To też przekłada się na statystyki – ci, którzy nie czują ograniczenia, tweetują częściej. 

(Gdyby przyszła mi fantazja na opublikowanie tej notki w formie tweetów sprzed updejtu, trzeba byłoby ich natrzaskać trzynaście. Ale streszczę ją do jednego: "Jeżeli uważasz, że tweety mają zbyt duży limit znaków, to znaczy, że nie piszesz ich po niemiecku.")

Wpis na blogu Twittera o zwiększonej liczbie znaków [ENG]: KLIK!

Z wyrazami szacunku
Kazik